Aktualizacja 26 września 2020 przez Michał Nowak
Pogoda marudzi. Pochmurno i ciepło. Bardziej leje niż sypie. Zima miała być sroga, a jest nieprzewidywalnie. Z początkiem roku pogoda najlepsza była w Karytii więc wybór padł na Nassfeld.
Okres zaraz po Trzech Królach to dobry okres na wypad na narty do Austrii. Miejscowi oraz Niemcy wyjeżdżają do po swojej przerwie świątecznej i ośrodki pustoszeją… tym razem okazało się, że nie wszędzie, albo nie tak jak to ma miejsce na przykład w Tyrolu. Druga sprawa, że po stronie włoskiej Zima jest nieśmiała i śniegu jak na lekarstwo co sprawiło, że w Nassfeld było tłoczniej niż by można przypuszczać, a to za sprawą najazdu narciarzy ze Słowenii, Chorwacji, Bośni itd którzy w tym czasie mieli swoją przerwę świąteczno-noworoczną. Tragedii nie było ale na przyszłość takie doświadczenie sprawia, że na jeden z moich ulubionych terminów trzeba jechać w Tyrol.
Warunki w Nassfeld były dobre. Pogoda żyleta, piękne słońce i mroźno, po południu się ocieplało. Niestety przed Świętami padało, potem to zamarzło, co sprawiło, że na stokach były po południu widoczne tafle lodu lekko przykryte sztucznym śniegiem, ponieważ narciarze szybko się do tej warstwy dokopywali. Trzeba było uważać. Narciarze z Bałkan na szczęście praktykowali narty do obiadu więc popołudniami stoki były puste.
Ogólnie wyjazd zaliczony do udanych.